Za nami kolejna, dwunasta już Noc Kultury. Już jej pierwsze godziny pokazały, że Stare Miasto, choć urokliwe, jest nieco za ciasne na imprezy cieszące się tak wielkim zainteresowaniem. Były takie chwile i miejsca, gdzie tłum tłumił doznania i sam stawał się głównym doznaniem
Na początku wydarzenia czasami ciężko było przez to przystanąć na dłużej na Podwalu albo w miejscu tak zachęcającym do postoju jak pachnąca ziołami brama. Kto zajrzał do bramy później, mógł już swobodniej postać i nacieszyć się wrażeniami, a było czym.
Mile przewidywalne było to, że furorę zrobią ryby-lampiony rozwieszone nad ul. Rybną. Żałować może ten, kto nie wybrał się przed Zamek na spektakl Leszka Mądzika, który zabrał widzów w drogę od świętości do pożogi, widowiskowo podpalając na koniec schody do Zamku i to bez użycia ognia. Wiele stracili także ci, którzy nie zawędrowali przed Pocztę Główną. Jej fasada wdzięcznie poddała się świetlnym pomysłom artystów, dzięki czemu na oczach widzów mieniła się kolorami lub… zmieniała w kulę gruzu.
Na tej samej fasadzie wyświetlano między pokazami komunikat zalecający spacer na Stare Miasto innymi trasami niż przez Krakowskie Przedmieście. Napis ostrzegał, że przejście deptakiem trwa 60 minut, a to już była przesada.
Opóźniająca się przebudowa nie sprawiła, że deptak zadławił się pieszymi. Paraliżu nie było, wystarczyło nawet miejsca na kilka piwnych ogródków i kolejkę do lodziarni. Aby zmniejszyć ryzyko zatorów ustawiono tablice sugerujące ominięcie wąskiego gardła przed Bramą Krakowską. Nie dało się jednak nie zauważyć, że mundurowi nie od razu uporali się z zabezpieczeniem przejścia przed bramą przed kierowcami ignorującymi zakaz ruchu na Królewskiej.
13. Tylko tyle wydarzeń (w tym jedno dostępne wyłącznie za okazaniem wejściówki) uwzględniał rozdawany na ulicach oficjalny folder, choć atrakcji było wielokrotnie więcej. Wśród pominiętych i skazanych przez to na mniejszą widownię imprez była na przykład międzywojenna Ul. Niecała. Kowalski, który nie zorientował się, że są dwa foldery - drugi grubszy i zapraszający na o wiele więcej (podzielonych w/g godzin) wydarzeń - mógł dość do mylnego wniosku, że „mało się działo”.